Krzeszowice, malownicza miejscowość położona w Małopolsce, w 1934 roku stała się świadkiem wydarzenia, które na zawsze zapisało się w historii Polski. Katastrofa kolejowa, która miała miejsce tamtego roku, wstrząsnęła nie tylko lokalną społecznością, ale i całym krajem. Co tak naprawdę się wtedy wydarzyło? Jakie były przyczyny i skutki tej tragedii? Zagłębimy się w szczegóły tego dramatycznego incydentu, który do dziś budzi emocje i refleksje. Przygotuj się na podróż w czasie do dnia, kiedy pociąg, prędkość i błąd ludzki splotły się w jeden tragiczny węzeł.
- Początek tragedii: dzień, który zmienił Krzeszowice
- Świadkowie zdarzenia: relacje osób, które przeżyły
- Bilans ofiar i zniszczeń katastrofy w Krzeszowicach
- Reakcje i działania ratunkowe
- Co doprowadziło do katastrofy kolejowej w Krzeszowicach?
Początek tragedii: dzień, który zmienił Krzeszowice
2 października 1934 roku o godzinie 8:00 rano, w Krzeszowicach doszło do tragicznej katastrofy kolejowej. Pociąg pospieszny nr 7 z Gdyni, który zatrzymał się przed stacją, został uderzony przez nadjeżdżający z Wiednia pociąg pospieszny nr 107. W wyniku tego zderzenia zginęło 12 osób, a 48 zostało rannych, w tym 7 ciężko. Maszynista pociągu z Wiednia, Jan Zieleżnik, w odległości około 250 metrów zobaczył zatrzymany skład, ale mimo uruchomienia hamulców i kontrpar, nie zdołał uniknąć kolizji. Koła pociągu ślizgały się po wilgotnych szynach, co uniemożliwiło zatrzymanie.
Zderzenie doprowadziło do znacznych zniszczeń, szczególnie w ostatnich wagonach pociągu z Gdyni, które zostały zmiażdżone przez wjeżdżający w nie skład z Wiednia. Na miejscu zdarzenia panował chaos, a wśród rannych i zabitych znajdowały się osoby w różnym wieku, w tym dzieci. Ranni zostali przetransportowani do szpitali w Krakowie, Chrzanowie i umieszczeni w Pałacu Potockich w Krzeszowicach, który udostępnił hrabia Artur Potocki. Świadkowie opisywali scenę katastrofy jako przerażającą, z wagonami zmiażdżonymi do niepoznania, a pomoc ofiarom była utrudniona przez ekstremalne warunki.
Świadkowie zdarzenia i relacje osób, które przeżyły
Jednym ze świadków katastrofy był Kazimierz Krasicki, attache wojskowy, który jechał na ślub do Zakopanego. W momencie, gdy pociąg zatrzymał się, Tarzecki, asesor kolejowy, wychylił się, by sprawdzić przyczynę postoju i zobaczył nadjeżdżający pociąg. Krasicki i Tarzecki w ostatniej chwili zdołali wyskoczyć z wagonu, unikając śmierci.
Innym świadkiem był Johann Herbst, kolejarz z Gdańska, który jechał z rodziną do Krakowa. Po zderzeniu znalazł się ciężko ranny w szpitalu. Opisał, jak po gwałtownym wstrząsie jego córka została przygnieciona i zginęła na jego oczach, a jego żona została przywalona do ściany. Maszynista pociągu z Wiednia, Jan Zieleżnik, relacjonował, że mimo uruchomienia hamulców i kontrpar, nie zdołał uniknąć zderzenia, gdyż pociąg ślizgał się po wilgotnych szynach. Te relacje świadków wskazują na dramatyczny przebieg zdarzeń i bezpośrednie skutki katastrofy w Krzeszowicach.
Bilans ofiar i zniszczeń katastrofy w Krzeszowicach
Katastrofa kolejowa, która wydarzyła się 2 października 1934 roku w Krzeszowicach, miała tragiczny bilans. Zginęło 12 osób, a 48 zostało rannych, w tym 7 ciężko. W wyniku zderzenia dwóch pociągów, pospiesznego nr 7 z Gdyni i pospiesznego nr 107 z Wiednia, doszło do znacznych zniszczeń. Dwa wagony klasy 2 pociągu z Gdyni zostały doszczętnie zniszczone. Zderzenie spowodowało ogromne straty materialne, a scenę zdarzenia zdominowały spiętrzone, zmiażdżone wraki wagonów, co stanowiło potworny obraz zniszczeń.
Proces sądowy, który rozpoczął się w styczniu 1935 roku, skoncentrował się na ustaleniu odpowiedzialności za katastrofę. Dróżnik Antoni Drabik z Woli Filipowskiej został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, a dyżurny ruchu Gabriel Nieć z Krzeszowic na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Pozostali oskarżeni, w tym zwrotniczy Bartłomiej Ziembiński z Krzeszowic i konduktor Antoni Kaczmarek z Poznania, zostali uniewinnieni.
Reakcje i działania ratunkowe
Po katastrofie kolejowej w Krzeszowicach, która miała miejsce 2 października 1934 roku, natychmiast podjęto działania ratunkowe. Świadkowie opisywali, że już chwilę po zderzeniu na miejsce przybyli miejscowi mieszkańcy, w tym hrabia Artur Potocki wraz z żoną, którzy aktywnie włączyli się w pomoc ofiarom. Hrabia udostępnił swój pałac dla najciężej rannych, gdzie byli opatrywani i otrzymywali niezbędną pomoc medyczną. Doktor Mazurek, lokalny lekarz, który spał w pobliżu miejsca zdarzenia, był jednym z pierwszych, którzy zareagowali. Po usłyszeniu huku natychmiast wybiegł z domu i zaczął udzielać pierwszej pomocy rannym. Wkrótce dołączyli do niego inni lekarze z pobliskiego uzdrowiska oraz z Krakowa.
Robotnicy z pobliskiego tartaku hrabiego Potockiego również nieśli pomoc, używając siekier do wydostania uwięzionych pasażerów z rozbitych wagonów. Służby ratunkowe i sanitariusze intensywnie pracowali nad wydobywaniem rannych i przewożeniem ich do bezpiecznych miejsc. Pociąg ratunkowy przybył na miejsce zdarzenia około godziny 10:00, by przenieść rannych oraz ciała zabitych do szpitali i innych miejsc, gdzie mogli otrzymać niezbędną pomoc medyczną. Te natychmiastowe reakcje i działania ratunkowe były kluczowe w zmniejszeniu skali tragedii i udzieleniu pomocy poszkodowanym w tej katastrofie.
Co doprowadziło do katastrofy kolejowej w Krzeszowicach?
Jak już wcześniej wspominaliśmy, do katastrofy kolejowej w Krzeszowicach doszło 2 października 1934 roku. Kluczowymi czynnikami, które przyczyniły się do tego tragicznego zdarzenia, były niekorzystne warunki pogodowe i błędy ludzkie. Tego ranka nad Małopolską unosiła się gęsta mgła, która znacząco ograniczała widoczność. Pociąg pospieszny z Gdyni zatrzymał się nieoczekiwanie przed stacją Krzeszowic z powodu sygnałów semafora. Niedługo potem, pociąg z Wiednia, prowadzony przez maszynistę Jana Zieleżniaka, wjechał w zatrzymany skład z Gdyni. Mimo że Zieleżnik zauważył stojący pociąg i próbował zahamować, wilgotność szyn spowodowała poślizg, i nie zdołał uniknąć kolizji.
Podczas procesu sądowego ustalono, że do katastrofy przyczyniły się również błędy w komunikacji i zarządzaniu ruchem kolejowym. Dróżnik Antoni Drabik i dyżurny ruchu Gabriel Nieć zostali skazani za niedopełnienie obowiązków, które umożliwiły pociągowi z Wiednia wjechanie na zajęty tor. Ostatecznie, kombinacja trudnych warunków atmosferycznych, niefortunnych decyzji operacyjnych i nieszczęśliwego zbiegu okoliczności doprowadziła do jednej z najtragiczniejszych katastrof w historii polskiej kolei.